Seria fatalnych zbiegów okoliczności, czy błąd systemowy?
We wtorek, 26 sierpnia, w Zakładach Górniczych Polkowice-Sieroszowice zginął 48-letni operator. Był to już trzeci wypadek śmiertelny w kopalniach KGHM w ostatnim czasie. Do poprzedniego doszło ledwie tydzień wcześniej.
Warto pochylić się nad tą tragedią, ponieważ jeżeli pojawiające się publicznie informacje na temat jej kulis są prawdziwe, to jak w soczewce widać patologie, które od całych dekad są codziennością w naszych zakładach. Mowa między innymi o zmuszaniu pracowników do wyrabiania nadgodzin w weekendy i święta oraz występowaniu w wielu miejscach ekstremalnych temperatur i bardzo słabej jakości powietrza.
Zgodnie z głosami docierającymi od załogi zmarły pracownik do niedawna był operatorem wozu odstawczego. W 2023 roku w ramach swoistej kary za niepisanie się na weekendy został przeniesiony do pracy na kotwiarce. Zgłaszał, że nie radzi sobie z warunkami występującymi na tym stanowisku i prosił o przeniesienie. Dwukrotnie też zasłabł i wymagał pomocy. Mimo to dalej jego prośby były pomijane. Na dodatek przydzielono mu typ maszyny przeznaczony do pracy w bardzo niskich chodnikach, gdzie operator musi się wykazać szczególnie wysoką sprawnością fizyczną i wytrzymałością organizmu na niedotlenienie.
Pamiętajmy, że na przodkach temperatura często przekracza 40 stopni Celsjusza, a czasami dochodzi pod 50 stopni. Jakość powietrza również pozostawia bardzo wiele do życzenia. Charakteryzuje się ona niską zawartością tlenu oraz dużą ilością szkodliwych gazów.
Takie warunki potrafią zresztą występować nie tylko na oddziałach wydobywczych, ale również pomocniczych. Przez to, niestety regularnie, dochodzi do przypadków zasłabnięć i omdleń. W takiej temperaturze o wiele łatwiej jest także o popełnienie błędu albo niedochowanie właściwej ostrożności, ponieważ organizm zwyczajnie zaczyna odmawiać posłuszeństwa i niemożliwe jest zachowanie pełnej koncentracji. Warto też zaznaczyć, że pracodawca jest zobowiązany do zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków wykonywania pracy, poprawa wentylacji powinna być więc jednym z priorytetów dla kadry zarządzającej zakładami górniczymi. Priorytetem, o którym nie tylko opowiadają podczas publicznych prezentacji, ale który realizują każdego dnia, przez cały rok.
Propaganda, a rzeczywistość
O groteskę zakrawają sytuacje, kiedy Urząd Górniczy przyjeżdża z wizytą i wygradzane jest z tabliczkami „wstęp wzbroniony” wejście do miejsc, do których kierownictwo nie chce, aby kontrolerzy dotarli. A następnego dnia wszystko wraca do „normy” i wszyscy jak zwykle dalej tam pracują. Pracownicy działów BHP również mogliby większą uwagę zwracać na szkodliwe warunki, na jakie narażona jest załoga i nie ograniczać swojej pracy do karania za przysłowiowy brak naklejki odblaskowej na hełmie. Otwartą sprawą jest też skuteczność Społecznych Inspektorów Pracy. Nie wszyscy zdają się dobrze wypełniać swoje zadania.
Sprawa zmuszania na wielu oddziałach do wykonywania pracy w godzinach nadliczbowych w weekendy i święta jest powszechnie znana. Jeżeli się nie piszesz, nie dostaniesz nic: dobrej dniówki, grupy, premii kwartalnej, awansu. Zdarza się również wysyłanie za karę na najgorsze stanowiska pracy. Jeżeli prawdą są doniesienia dotyczące tej sprawy, to w tym wypadku pracownik przypłacił te patologiczne praktyki życiem. Często karane potrafi być nie tylko niezapisywanie się na weekendy, ale również nawet sporadyczne skorzystanie ze zwolnienia lekarskiego. W efekcie pracownicy, zamiast pójść na L4, przychodzą chorzy do pracy lub wykorzystują urlop wypoczynkowy. W żadnej szanującej się i odpowiedzialnej firmie takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Niedopuszczalne, a również nierzadko spotykane, jest zabranianie pracownikom oddawania krwi w godzinach pracy lub korzystanie z dodatkowego dnia wolnego z tytułu honorowego oddania krwi.
Związkowiec ZZPPM dotarł do osoby, z oczywistych powodów zastrzegającej sobie anonimowość, która bardzo dobrze znała tragicznie zmarłego pracownika. Potwierdziła ona publicznie dostępne informacje, że przeniesienie zmarłego ze stanowiska operatora wozu odstawczego na kotwiarkę było „karą” wymierzoną przez przełożonych za niezapisywanie się na weekendy. Potwierdziła również, że zmarły wielokrotnie zgłaszał kierownictwu, że nie radzi sobie z ekstremalnymi warunkami występującymi na tym stanowisku, a także że dwukrotnie zasłabł w trakcie pracy. Ponadto według relacji naszego rozmówcy śp. Górnik został skierowany na starą kotwiarkę typu Fletcher pozbawioną klimatyzacji. Maszynę, do obsługi której potrzebna jest duża sprawność fizyczna i wysoka odporność na ekstremalnie ciężkie warunki klimatyczne. I z powodu swojego wieku (zmarły miał 22 lata stażu pracy pod ziemią) nie był w stanie w panujących na przodkach warunkach wypełniać norm wyznaczonych dla kotwiarza. Co według rozmówcy dodatkowo wskazuje, że delegowanie zmarłego na to stanowisko nie było nakierowane na zwiększenie wydajności pracy na oddziale, tylko motywowane chęcią uczynienia z niego przykładu, który miał zastraszyć pozostałych członków załogi.
To nie prośba, ale żądanie
Od nowego zarządu KGHM oczekujemy zakończenia w Polskiej Miedzi wszystkich patologicznych praktyk, które ciągną firmę w dół i prowadzą do wielu ludzkich tragedii. Oczekujemy niezwłocznej realizacji koniecznych inwestycji. Szczególnie w części górniczej KGHM budowy szybów wydobywczych i wentylacyjnych. Nie akceptujemy tłumaczenia, że brak jest na to środków. Na takie wydatki pieniądze muszą się znaleźć. Najwyższy też czas na to, by podatek miedziowy przestał zarzynać naszą firmę i mordować jej pracowników. Prawie 30 mld złotych (czyli więcej niż dzisiejsza wycena KGHM na zagranicznych giełdach) na przestrzeni 12 lat jego obowiązywania doprowadziło do górniczej zapaści. Inwestycje, które poprawią warunki pracy w kopalniach, muszą niezwłocznie ruszyć pełną parą. Również muszą zostać wytępione wszelkie formy mobbingu i nieszanowania ludzkiej godności. Nie ma naszej zgody na traktowanie górników jak niewolników pracujących w syberyjskich łagrach.