Kto łamie prawo: dyrektor czy prezes?

Do czego mogą posłużyć przepisy o ochronie danych osobowych? Czy przypadkiem dyrekcja O /JRGH nie traktuje ich jak zbiór paragrafów mogących maskować nabrzmiewające problemy kadrowe?
Takie pytania nasuwają się po lekturze odpowiedzi dyrektora Piotra Walczaka na pismo przewodniczącegoMO ZZPPM O/ZG Lubin O/JRGH Władysław Chomy. Wystąpił on w nim z prośbą o przedstawienie danych mówiących o poziomie wykorzystania zaplanowanego na 2018 rok funduszu płac oraz o podanie statystycznej informacji pokazującej, z jakich kategorii zaszeregowania wynagradzani są pracownicy Jednostki.
– W oparciu o te dane chcieliśmy przygotować się do merytorycznej dyskusji z pracodawcą na temat zbyt niskich wynagrodzeń znacznej części załogi – wyjaśnia przewodniczący. – W wielu przypadkach ludzie od lat nie mieli przeszeregowań i już najwyższa pora na zmianę tej sytuacji. Uważam też, iż dysponując dokładną analizą statystyczną, łatwiej by było zarówno nam, jak i dyrekcji poszukiwać dobrego rozwiązania tego problemu.
Niestety, dyrektor Piotr Walczak odmówił naszemu związkowi przedstawienia zestawień dotyczących zaszeregowania pracowników JRGH, tłumacząc się koniecznością respektowania przepisów o ochronie danych osobowych.
– Chcę wyraźnie podkreślić, iż nie oczekiwaliśmy i nadal nie oczekujemy podania nam wysokości zarobków konkretnych osób, ale liczby pracowników przypisanych do poszczególnych kategorii płac zasadniczych – komentuje Władysław Choma. – Prezentacja takich zestawień w żadnej mierze nie narusza przepisów o ochronie danych osobowych. O słuszności naszego stanowiska najlepiej świadczy fakt, iż prezes KGHM również nie widzi najmniejszego problemu w przekazywaniu związkom zawodowym szczegółowych wykazów statystycznych prezentujących płace załogi Polskiej Miedzi. Kto wiec ma rację, a kto łamie prawo: prezes czy dyrektor?
Pytanie wydaje się retoryczne. Wiemy przecież, że znaczna część pracowników od lat nie miała podnoszonej grupy pomimo uruchomienia w 2018 roku przeszeregowań dla 20 procent załogi. Nie jest to zdrowa sytuacja i dziwić się należy, że dyrekcja JRGH spokojnie toleruje ten stan rzeczy.