Okiem analityka

Historia kołem się toczy, mówi stare powiedzenie. Nowym jest, że toczy się coraz szybciej. To, co kiedyś trwało pokolenia, dziś przeżywamy w ciągu naszego życia razy kilka. Poprzedni ustrój pamiętam dość dokładnie, w dorosłe życie wkraczałem akurat w okresie powrotu tak zwanej wolnej Polski. Będąc w tym okresie w zasadniczej służbie wojskowej, ludowym Wojsku Polskim, wszak innego nie było, z własnej woli tam nie poszedłem, wyboru nie miałem. Tak po prostu było i mówienie, że wspierałem tamten ustrój jest bezczelnym chamstwem. Dobrze, że mi jeszcze z tego tytułu wynagrodzenia nie obcięto. Bo prawie wszystkim z mojego rocznika musiano by to zrobić. Ale nie o tym miało być.

Z czasów żołnierskich pamiętam ludzi ideowych, sumiennie zaangażowanych w podtrzymywanie socjalizmu. Kiedy nadchodziła nowa Polska, wolna i demokratyczna, usilnie bronili tego, co znali, w czym dorastali. Pamiętam, jak szef garnizonowej propagandy, pewien major, namawiał mnie do wstąpienia do jedynie słusznej partii; młodszym przypomnę: PZPR się nazywała. Kadził, że jestem młody, zdolny i ambitny, całe zawodowe życie przede mną. Należąc do partii, będę miał większe szanse na rozwój kariery, zdobycie wyższego wykształcenia, mieszkania, ogólnie będę mógł łatwiej i przyjemniej żyć. Na szczęście przyszły pierwsze wolne wybory. Ruch zwany Solidarnością zaczął przejmować władzę. I ku mojemu zdziwieniu major sekretarz PZPR w mojej jednostce nagle okazał się pierwszym nawróconym, zaczął chodzić do kościoła, już mu nie przeszkadzał krzyżyk na mojej piersi. Nie chcę go oceniać, a tym bardziej krytykować. My, ludzie, po prostu tacy jesteśmy, szukamy dla siebie wygody, przystosowujemy się do zmian, to cecha inteligencji, to nas od zwierząt różni.

I teraz znowu mam wrażenie deja vu, znowu nadszedł okres jedynie słusznej ideologii, tym razem prawicowej. Żeby nie powiedzieć: nacjonalistycznej. Powtórnie zderzam się z osobami silnie ideologicznymi. Przekonanymi, że to, co uważają za właściwe, jest jedynie słusznym. Negują wszystko, co było, a postępują dokładnie tak samo jak ci, których potępiają. Znowu słyszę, jak ludzie władzy, tym razem solidarnościowej, mówią: Zapisz się do nas, my mamy władzę, tylko z nami zrobisz karierę, dostaniesz podwyżkę. Idą ciężkie czasy zmian i redukcji, będziesz z nami, to cię nie zwolnią. Wypisz się z tamtego związku, oni teraz nic nie mogą. Zobacz, wszyscy, których ostatnio awansowano, to nasi członkowie, bez naszego poparcia nic nie osiągniesz, a i o podwyżce zapomnij. Cóż, kiedyś był sekretarz, członek PZPR, teraz jest solidaruch. Ale metody dokładnie te same.

25 lat temu, kiedy głosowałem za demokracją, miałem nadzieję, że czasy jedynie słusznej, patologicznej siły przewodniej narodu odchodzą do lamusa. Nareszcie będzie wolność przekonań i myśli. Nikt mi nie będzie mówił, do jakiej partii czy związku zawodowego mam należeć, aby żyło mi się lepiej, dostatniej i bezpieczniej. Naiwnie myślałem, że moja pozycja zawodowa zależy tylko ode mnie, od tego, jak będę pracował. Ale historia kołem się toczy, na nieszczęście coraz szybciej. A może na szczęście, może znowu otrząśniemy się. Uwierzymy, że wszystko zależy od naszej pracy, a nie od przynależności.

Jednak najciekawsze dla mnie jest to, że ci nowi sekretarze, krytykując tych z poprzedniej ideologii, postępują dokładnie tak jak tamci to robili. Ba, mówiąc, że postępują jak tamci, chyba ich obrażam. Oni są o niebo lepsi, bardziej cyniczni i wyrachowani. Wszak historia kołem się toczy, ale pamiętajmy, każda rewolucja wcześniej czy później zjada swoich ojców. Twórca szafotu, czyli gilotyny, też był jej ofiarą i jego głowę ścięła. Uczmy się na błędach, uwierzmy, że wszystko zależy od nas, od wkładanego wysiłku, a nie od kolesia mówiącego nam: będziesz z nami, będziesz miał dobrze. To normalne nie jest i nie prowadzi do demokracji. Bo demokracja idealnym systemem rządów nie jest, ale innego, lepszego, ludzkość jeszcze nie wymyśliła.

Możesz również polubić…