Związkowiec Express nr 4/2017
Zapraszamy do zapoznania się z czwartym numerem Związkowca Express.
no images were found
Zapraszamy do zapoznania się z czwartym numerem Związkowca Express.
no images were found
Beata Szydło, walcząc o głosy wyborcze obiecała, że w czasie pierwszych 100 dni rządów P i S kwota wolna od podatku zostanie ustalona na poziomie 8000 zł. Zapewniała, że w ten sposób podniesie się poziom życia przeciętnego obywatela oraz zmniejszy się rozwarstwienie społeczne. Przekonywała, że „dobrą zmianę” odczują wszyscy. Będzie lepiej i sprawiedliwiej.
Co prawda przyszło nam czekać na realizację tej deklaracji znacznie dłużej niż 100 dni, ale faktycznie, w budżecie państwa na 2018 r. kwotę wolną od podatku podniesiono do zapowiadanej wysokości.
Nie ma się jednak z czego cieszyć, gdyż jest to rozwiązanie pozorne , obliczone na propagandowy efekt nie poprawia sytuacji finansowej pracujących ludzi. Obecna konstrukcja kwoty wolnej sprawia, że jest ona korzystna dla osób dorabiających, pracujących dorywczo, w niepełnym wymiarze czasu , na podstawie umowy-zlecenia lub o dzieło, otrzymujących rentę socjalną i mikroprzedsiębiorców. Nawet zarabiający minimalne wynagrodzenie nie skorzystają . I tak jak w roku ubiegłym dla nich kwota wolna od podatku to nadal 3091 zł. Takie ukształtowanie kwoty wolnej spowoduje, że zatrudnieni na umowę o pracę nie skorzystają ze zmiany jej wysokości. Czy o to chodzi rządowi? Czy chodzi tutaj o promowanie zatrudnienia na tzw. śmieciówkach?
Prześledźmy jednak, jak „dobrą zmianę” odczują pracownicy Polskiej Miedzi:
Zapłaci więc za „dobrą zmianę” wprowadzoną przez rząd PiS dodatkowe 562 zł. Górnik dostanie po kieszeni jeszcze bardziej boleśnie, jeśli w 2017 r. miał więcej nadgodzin za pracę w soboty, niedziele i święta i jego roczny dochód wyniósł 127 000 zł i więcej, gdyż już nie będzie mu przysługiwała żadna ulga.
Całe to matematyczne kuglarstwo wynika ze sposobu liczenia kwoty zmniejszającej podatek.
Do 31 grudnia 2016 r. była ona stała i wynosiła 556 zł. Teraz wyliczana jest według reguły zależnej od podstawy opodatkowania. Dlatego też, jeśli przez cały 2017 r. ktoś zarobi nie więcej niż 6600 zł (550 zł na miesiąc), może poczuć się „szczęśliwcem”, bo nie będzie musiał nic do skarbówki odprowadzić. Dalej jednak jest tylko gorzej.
„Bogacze” o rocznym dochodzie powyżej 6600 zł będą już płacić podatek wyliczamy zgodnie z zasadą malejącej kwoty wolnej. Granicznym punktem dla tego przedziału są ludzie o rocznym dochodzie 11 000 zł. Dla nich kwota wolna to nadal 3091 zł.
Pracownicy, którzy zarobią w 2017 r. pomiędzy 11 000 a 85 528 zł, czyli większość społeczeństwa, też nie odczują „dobrej zmiany” podatkowej. Ich ulga, tak jak poprzednio, to 556,02 zł.
Natomiast wszyscy o dochodzie powyżej 85 528 zł, ale nieprzekraczającym kwoty 127 000 zł, mają ulgę podatkową stopniowo malejącą, aż do zera.
Budżet na 2018 r. praktycznie nie zmienia reguł opodatkowania dochodów obywateli. Progi i stawki podatkowe pozostają bez zmian, podobnie zryczałtowane koszty uzyskania przychodów. Rośnie zatem efektywna stawka opodatkowania. W konsekwencji 97,11% płacących podatek PIT znajduje się w pierwszym przedziale skali podatkowej tego podatku, wpłacając 74,12% całego rocznego podatku PIT w Polsce. 2,89% podatników z drugiego przedziału podatku PIT prawie 26% podatku należnego. Czy jest to sprawiedliwe? Nadal dochody z pracy będą bardziej obciążone niż dochody z kapitału!
Z podobnym cynizmem i kreatywnym podejściem do finansów rząd przewidział wpływy budżetowe w 2018 r. z tytułu podatku od wydobycia niektórych kopalin. Wynika z tego, iż KGHM zasili z tego powodu Skarb Państwa kwotą 1 mld 290 mln zł. Co prawda jest o około 21% mniej niż zaplanowano rok wcześniej. Jednak zapisy ustawy o kopalinach w żaden sposób nie zostały zmienione. Pokazywany w projekcie ustawy budżetowej spadek wpływów od kopalin jest jedynie wynikiem przyjętego teoretycznie kursu dolara do złotówki oraz ceny miedzi i niewiele ma wspólnego z realiami makroekonomicznymi. Wiele wskazuje na to, że faktyczne obciążenie Polskiej Miedzi kopalinami będzie wyższe od zakładanego w budżecie poziomu.
Nadmieniam, iż nie jest to tylko problem firmy i jej zarządu, ale również pracowników, którzy z tego powodu już mają obniżone zarobki i trend ten nadal będzie się utrzymywał. Tak więc wygląda zderzenie składanych w Lubinie przedwyborczych obietnic Beaty Szydło z ich realizacją.
Przewodniczący ZZPPM
Ryszard Zbrzyzny